Nie znam filmografii Loacha, choć jest ponoć cenionym reżyserem (Złota Palma o czymś raczej świadczy), poruszającym społecznie problemy nękające współczesny świat. Po zapoznaniu się z jego „It’s a free world” na dalszą przygodę z jego twórczością nie mam ochoty…
Loach może i ma ambicje, ale brak mu chyba wyczucia problematyki procederu o którym opowiada. Oglądamy więc wyświechtane obrazki wykorzystanych ludzi, którzy w tytułowym wolnym świecie nie potrafili się odnaleźć, brutalnie oszukani przez niesprawiedliwy system. Widzimy oparte na najniższych instynktach wynaturzenia i wykorzystywanie biedaków, którzy nie potrafią wymówić dwóch prostych słów po angielsku, z czego absolutnie nic nie wynika.
Niestety przez tą setkę minut seansu nie poznamy problematyki całego procederu, nie zgłębimy się w psychikę ludzi robionych w przysłowiowego „wała”, nie poznamy ich intencji, czy przyczyn ich desperackich prób. Zamiast tego, przez 100 minut będziemy obserwatorami szerzącej się hipokryzji pewnej Angielski, która snując się na pierwszym planie przesłania to o czym Loach chciał chyba opowiedzieć.
Loach za próbę zmierzenia się z przemilczanym tematem emigracji zasługuje u mnie na pięć minut braw oraz dwie godziny biczowania za zmarnowanie potencjału.
Moja ocena - 3/10
Bez przesady z ta ocena..Czemu polacy nic nie stworzyli przez ten czas???!! Tematow bez liku,nawet komedii ile moznaby zrobic o zyciu tam. To po prostu byl niezly,niskobudzetowy film. 3.5\ 5
Kurczę, od czasu napisania tego tematu minęło ponad półtora roku. Dziś ujął bym to inaczej, lecz nie zmienia to faktu, że to słaby film. Dziś po zapoznaniu się z kilkoma filmami Loacha mogę powiedzieć tylko tyle, że ten pan na początku swej kariery tworzył prawdziwe dzieła, do których 'It's a free world..." się nie umywa pod żadnym względem. Szkoda...