Od pierwszych minut widać, że ten film będzie wizualnie mistrzostwem. Narracja prowadzona jest tak, aby pokazać świat oczami Vincenta, tak jak on widział świat i jak postrzegał sztukę. Patrząc na sceny natury, zachodzącego słońca, wszystko było odczuwalne, szum pola lub zimna zawierucha, gdy Vincent wszedł do pokoju w Arles. Prócz idealnego uchwycenia piękna natury i dobrania do tego idealnej muzyki mamy świetną grę aktorską i uderzające w punkt dialogi.
Nie potrafię napisać co by mi się nie podobało. Piękna, ale smutna biografia.
Przede wszystkim zachwyciły mnie kolory i nastrój scen.
Miałam dokładnie to samo wrażenie! Zachwyciły mnie te liczne zbliżenia, które można rozpatrywać nie tylko w kontekście malarskim, ale i życiowym. W końcu tak rzadko potrafimy (przynajmniej ja) studiować detale świata, przeważnie prześlizgując się po powierzchni. Nie wiem na ile to było intencją reżysera, ale film mnie absolutnie urzekł!