Żołnierze w polowym obozie dziwnie wymuskani, mundury jak nowe. Kapitan wydziera się na porucznika jak na kursie rekruckim w Marines, w dodatku w obecności jego podwładnych, co w większości armi jest niedopuszczalnym naruszeniem regulaminu. Do tego toporne tłumaczenie, gdzie ciągle mamy "inżynierów", a nie saperów. No i nie dałem rady.