ja wiem że takie kończenie filmu jest modne, ale to zakończenie to tak jakby film urwał się w połowie.
Zgadzam się, zakończenie chvj wie jakie; rozwiązanie samej zagadki Płockiego niby dobre, ale co z tego, skoro nie ma żadnego elementu zaskoczenia na koniec. Sam film - ni to thriller, ni to dramat. Ciekawy, ale trochę mnie zawiódł
Właściwie na temat pacjenta już wszystko wiadomo, więc tutaj bez zastrzeżeń. Tylko zakończenie o tyle dziwne, że ja bym na długość ręki tego Płockiego do żony nie dopuszczał i nie stał tak w drzwiach, tylko wszedł i go wyprowadził, albo chociaż usiadł obok.
99 procent wszystkich morderstw to jednorazowe przypadki. Nie bronie mordercow, ale to ze ktos popelnil blad 20 lat temu (bohater nie byl psychopata itp ) nie oznacza ze bedzie zabijal kazda osobe z ktora sie spotka
Prawda. Ale po pierwsze, choć 99% wszystkich morderstw to przypadki, to ludzie jednak nie ufają, że morderca nie zrobi tego drugi raz - raczej mają obawy, że zrobi, choć statystyka podpowiada, że prędzej zamorduje ten, kto jeszcze nie zamordował. A po drugie - bohater miał jednak coś z głową, więc prawdopodobieństwo powtórki wzrasta.
Z pierwszym punktem sie zgadzam, wbrew statystyce tez bym nie ufal komus kto kiedys kogos zabil. Co do tego ze os. chora psychicznie stanowi zagrozenie nie jest ok. Troche jak zachowanie zony lekarza... ale ok, rozumiem ze sa obawy
No to wybór - z kim zostawisz dziecko - z facetem, który kiedyś zabił, czy z facetem, który zabił, a do tego ma problemy psychiczne? Pewnie z żadnym, ale ten drugi wydaje się bardziej niebezpieczny.
Caly film opieral sie na poszukiwaniu prawdy. Gl. bohater dowiedzial sie wszystkiego. Koniec sprawy
Ale scena w strugach deszczu w której młody doktor - detektyw wraca przerażony do swojego domu podwyższa ciśnienie.
Właśnie na tym to polegało. Zagadka rozwiązana. Doktor poznał postać swojego pacjenta. Wracał do domu przerażony czy jego żonie się nic nie stało. W głowie pojawił mu się obraz jak agresją zareagował na lalkę córki i ją rozwalił o oparcie krzesła. Gdy przyjechał do domu, Walachowa koncertowała a on siedział i słuchał. Równie dobrze mogliśmy się spodziewać, że ją zabije. Szyc stanął w drzwiach i to była dobra scena końcowa, nic więcej nie trzeba było pokazywać. Z jednej strony był przerażony z drugiej strony pomimo tego, czego się dowiedział, dalej udowadniał sobie, że daje szanse pacjentowi. Ta scena to też dobry motyw na dopowiedzenie sobie i zadanie pytań, czy dalej było już dobrze, czy po jakimś czasie dopuścił się strasznych czynów. Ja właśnie skończyłem oglądać film i daję mu ocenę 6/10. Z kolei wcześniej nie ukrywam, że zabrakło mi rozwinięcia wątku dot. promotora doktora, który już miał zakończyć z nim współprace.