Recenzja filmu

Polak potrzebny od zaraz (2007)
Ken Loach
Kierston Wareing
Juliet Ellis

W wolnym świecie wszystko wolno

Dystrybutor chyba wyświadczył filmowi niedźwiedzią przysługę. Polskie tłumaczenie angielskiego "It's a Free World..." miało być zapewne wabikiem, przyciągającym do kin. Temat emigracji rodaków na
Dystrybutor chyba wyświadczył filmowi niedźwiedzią przysługę. Polskie tłumaczenie angielskiego "It's a Free World..." miało być zapewne wabikiem, przyciągającym do kin. Temat emigracji rodaków na Wyspy Brytyjskie to temat ostatnio bardzo modny i chętnie podejmowany przez kino, choćby w "Odzie do radości" czy telewizyjnych "Londyńczykach". Zresztą życie na emigracji to zawsze był motyw, ochoczo brany na twórczy warsztat. W tym przypadku jednak wielu widzów zdaje się postrzegać obraz jedynie przez pryzmat tytułu, w dodatku odczytując go pejoratywnie. Bo przecież my możemy o sobie pisać rzeczy najokropniejsze, ale innym od nas wara. Niech się tam jakiś Angol nawet nie waży nas oceniać i fundować zbiorową psychoanalizę! Można więc usłyszeć poirytowane głosy, że Polacy w tym filmie przedstawieni są jako głupcy i nieudacznicy, a w ogóle to czemu reżyser tylko tych biednych Polaków wziął na widelec. Generalnie dyskusja na temat filmowego wizerunku Polaków zdominowała całkiem dyskusję o wartości samego filmu. Tytuł przysłonił resztę i całkiem zaślepił odbiorców. Tymczasem twórca absolutnie nie skupia się na Polakach i ich egzystencjalnych problemach. Akcja koncentruje się wokół obrotnej (i pozbawionej skrupułów) Brytyjki oraz jej kontrowersyjnego sposobu na wydostanie się z finansowego dołka, a całe społeczne tło brytyjskich imigrantów tworzy mozaika wielonarodowa. Nie zauważyłam, by dominowali Polacy. Może po prostu "bliższa koszula ciału" i stąd wyczulenie na każdy, najdrobniejszy nawet ślad polskości w tym obrazie. Wśród grupy zdesperowanych ludzi, wyczekujących na propozycje pracy (jakiejkolwiek, jakiejkolwiek!) są wprawdzie Polacy, ale są też Ukraińcy, Czesi, Azjaci. Jeden z dwóch mężczyzn, których zapraszają do siebie główne bohaterki, ma na imię Milan, co sugerowałoby właśnie czeskie lub bałkańskie pochodzenie. Dość istotną rolę gra też irańska rodzina. Jest i Polak, owszem, tylko że to właśnie całkiem pozytywnie odmalowana postać. Młody, przystojny, operatywny, posługujący się dobrą angielszczyzną. Jeśli już ktoś miałby poczuć się urażony, to bardziej Irańczycy, bo filmowi przedstawiciele ich nacji to nielegalni imigranci, polityczni uchodźcy, bez pracy i planów na przyszłość. Pomijam przy tym fakt, że takie doszukiwanie się złych intencji w artystycznej wizji to nic innego jak tylko podsycanie własnych kompleksów i ksenofobii. Ta pozorna nadreprezentatywność Polaków i rzekome wykrzywienie ich wizerunku odwracają uwagę od najważniejszego: że to nie jest film ani o Polakach, ani nawet o życiu brytyjskich imigrantów. Napływ do Wielkiej Brytanii przybyszów z kontynentu w poszukiwaniu pracy i lepszych zarobków stanowi pretekst do nakreślenia fabuły o dwóch młodych kobietach, Angie i Rose, "biorących los w swoje ręce" i zakładających nielegalną agencję rekrutacyjną, która zatrudnia cudzoziemców, wykorzystując fakt, że wielu z nich to desperaci, gotowi harować bez wytchnienia za niemal głodowe stawki, zwłaszcza, gdy pracują na czarno. Czysty zysk. Angie próbuje się wprawdzie oszukiwać, że im pomaga, bo mimo wszystko znajduje pracę, a poza tym to nie jej wina, że sytuacja wielu z nich jest tak dramatyczna. Ona tylko czerpie korzyści z istniejących niezależnie ekonomicznych trendów, jej bierność niczego by nie zmieniła. W tej swojej pogoni za pieniędzmi i pozycją zaniedbuje syna, coraz odważniej porusza się na granicy prawa, sięga po coraz bardziej ryzykowne działania. Upajając się sukcesem, przy jednoczesnym poczuciu bezkarności, pozwala sobie na coraz więcej, także w sferze etycznej. Postawa Angie jest znakomitą ilustracją procesu stopniowego zaniku hamulców moralnych. I dowodem na to, że najgorszy jest tylko pierwszy krok, pierwsza podłość. Potem jest coraz łatwiej... Nie udało się reżyserowi uniknąć pokusy wygłoszenia paru frazesów. Usłyszymy więc od ojca Angie, że jej działalność przyczynia się do wzrostu nieuczciwej konkurencji dla Brytyjczyków i że to w gruncie rzeczy poniżające, by ludzie z wyższym wykształceniem pracowali na Wyspach za głodowe stawki jako kelnerzy czy śmieciarze. Niemniej to całkiem niezły film, ukazujący problem z drugiej strony. Z tej, której my jeszcze nie doświadczyliśmy i pewnie przez jakiś czas nie doświadczymy. Ale może warto się zastanowić. Bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i póki to my emigrujemy, oczekujemy cudów i przyjęcia z otwartymi ramionami, a wszelkie oznaki rezerwy odczytujemy automatycznie jako nieuzasadnioną wrogość. Gdy to nam przyjdzie być gospodarzami, optyka zmieni się w mgnieniu oka. To oni będą nam zabierać pracę, zaniżać stawki, odbierać narodową tożsamość.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oglądając film Kena Loacha "Polak potrzebny od zaraz", słyszę utwór Asian Dub Fundation "Fortress... czytaj więcej
Grzegorz Cieśla
Ken Loach pracuje na swoją etykietkę kinowego społecznika i publicysty i mało kto we współczesnym kinie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones