"Hellboy" Guillermo del Toro nie byłby zapewne jeszcze lepszym filmem, gdyby w jednej z głównych ról wystąpił
Jeremy Renner. Ale można wrzucić tę anegdotę do koszyka z "co by było, gdyby...".
Aktor zdradził w wywiadzie, że otrzymał propozycję zagrania Agenta Myersa - bohatera, z którego perspektywy poznajemy fantastyczny świat Hellboya, a w którego ostatecznie wcielił się
Rupert Evans. "Przeczytałem scenariusz, ale nie potrafiłem się do tego przekonać - do tej postaci, do samej opowieści. Nie twierdzę, że to dobry, czy zły film. Mogę natomiast z całą pewnością stwierdzić, że do niego nie pasowałem" - wyznał.
Co ciekawe, na informację, że
Renner miał zagrać w filmie Twitter zareagował tak żywiołowo, że sam reżyser musiał wyjaśniać, iż nie chodzi o rolę tytułowego bohatera, a właśnie o Myersa.
Będziemy się upierać, że w pierwszym filmie Myers to ciekawy, emocjonalny kontrapunkt dla Hellboya i naprawdę lubimy
Evansa w tej roli. A Wy? Myślicie, że
Renner poradziłby sobie lepiej?